środa, czerwca 19, 2013


Od autorki: Witam was wszystkich bardzo serdecznie! :) Po dość długiej przerwie w końcu powróciłam. Rozdział nie wyszedł mi zbyt dobrze. Wypadłam z wprawy... Mam nadzieję jednak że szybko to naprawię! :) Ściskam was wszystkich mocno!
Vicky. xxx

                                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Otworzyłam półprzytomnie powieki. Wyczułam, że leżę na czymś miękkim. Podciągnęłam kołdrę na głowę.  Pachniała proszkiem do prania.
Wtedy sobie uzmysłowiłam, że coś nie gra. Moja mama nigdy nie prała mojej pościeli w takim proszku. Moje łóżko nie było aż tak wygodne.
Usiadłam raptownie, rozglądając się.
Znajdowałam się w wielkiej sypialni z wyjściem na taras, telewizorem na ścianie, szafą, podłogą pokrytą jasnym dywanem. Pokój był elegancki i niezwykle piękny.
I to nie był mój pokój.
Zagryzłam w zamyśleniu wargę, próbując zebrać myśli w głowie. Uporządkować sobie cały ten wir.
Było pewne że już spokojnie nie powrócę do krainy snów.
- Dzień dobry. – do moich uszu dobiegł zmysłowy, zachrypnięty głos Harry’ego, który stanął w drzwiach w samych bokserkach.
Odwróciłam raptownie wzrok, czując jak na moje policzki wpływa czerwień. Paląca i mocna czerwień.
Usłyszałam jak się zaśmiał w odpowiedzi na moje zachowanie, a następnie przysiadł na skraju łóżka.
- Jak się czujesz, Van?
Troskliwie na mnie spojrzał, a na jego wargi wpłynął lekki uśmiech. Chrząknęłam nieznacznie i zaczęłam mierzwić kołdrę, czując, że muszę czymś zająć dłonie.
- Chyba dobrze. – odpowiedziałam, nie do końca pewna jak się mam czuć. Owszem, pamiętałam co zaszło ostatniej nocy.
Ciarki przeszły po mojej skórze. Prawda była taka, że wciąż się bałam. I wciąż nie miałam pojęcia co jest grane.
Pragnęłam wrócić do domu i sądziłam, że jedyną osobą, którą mogę o to poprosić i która mi pomoże, będzie Harry.
Okazało się jednak, że on nie zamierzał mnie tak szybko odwieźć do domu. W tym wszystkim był jakiś sens, ale problem tkwił w tym, że był zrozumiały dla innych, a nie dla mnie.
Spojrzałam na lokowanego, uważnie lustrując jego twarz. Zamyślony wpatrywał się w swoje dłonie.
- Kto ci to wczoraj zrobił? – spytałam szeptem, wskazując palcem zabandażowane ramię chłopaka. Doskonale pamiętałam jak wczoraj ujrzałam sączącą się z rany krew.
- Nikt – natychmiast odpowiedział, wyraźnie zmieszany i zdenerwowany pytaniem. Wstał. – Tam jest łazienka – wskazał palcem drzwi z jasnego drewna, na wprost łóżka. – Są świeże ręczniki, mydło, szampon i ubrania. Czuj się jak w domu.
Na wzmiankę o domu, zacisnęłam pięści.
- Co ja tu robię? – wysiliłam się na odwagę i zapytałam. – Dlaczego trzymacie mnie w uwięzi, nie chcecie mi wyjaśnić czegokolwiek?
W gardle stanęła mi wielka gula, zwiastująca, że nic już więcej nie powiem. W oczach stanęły łzy. Wyczekująco wpatrywałam się w zielonookiego chłopaka, który przystanął w progu drzwi.
Otworzył usta, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. Milczał jak zaklęty.
A ja naiwnie czekałam na odpowiedź, ale coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że jej nie dostanę.
Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Czując, że nie wytrzymam tej chwili napięcia, wybuchłam płaczem. Odepchnęłam kołdrę na bok i podeszłam na drżących nogach do łazienki.
Gustowna, obłożona jasnymi kafelkami łazienka, tylko podsyciła moje mdłości. Czym prędzej podbiegłam do ubikacji.
Oddychałam ciężko, próbując uspokoić szalejący oddech. Podciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam się lekko kołysać.
W głowie lekko mi się kręciło i trudno było mi złapać oddech. Minęło kilka minut zanim w miarę doszłam do siebie.
Podczołgałam się na kolanach do wanny i puściłam zimną wodą którą obmyłam twarz.
Wspomnienia nawiedziły mnie z szybką prędkością. Pierwsze spotkanie z Harry’m w piekarni, to gdy mnie uratował, to gdy próbował mnie udusić i zagroził, mówiąc bym nie spotykała się z Josh’em, to gdy wtedy stracił panowanie nad sobą i rozpłakał się, gdy mnie porwał… I nasz pierwszy pocałunek.
Gęsia skórka ogarnęła moje ciało. Policzki zaróżowiły się.
To uczucie do Harry’ego, które żywiłam, powróciło. Jedyne chęci na jakie było mnie stać to takie by nic mu się nie stało; by go chronić.
Zapragnęłam by pocałował mnie jeszcze raz i obiecał, że się mną zaopiekuje.
To wszystko nie trzymało się sensu. Byłam przerażona.
~*~
- Josh! – syknął cicho, przyciskając telefon do ucha. Mroził lodowatym wzrokiem obraz wiszący nad stołem kuchennym, który przedstawiał wesołą, szczęśliwą rodzinę.
On, mama, tato i siostra.
Na samą myśl o nich, odwrócił się, nabierając do płuc powietrza.
- Spotkamy się wieczorem – rzucił zanim wcisnął czerwoną słuchawkę. Wsunął telefon do kieszeni.
Musiał uzbroić się w cierpliwość. Wiedział, że prędzej czy później Van i tak będzie jego. Owinie ją sobie wokół palca, a potem cały plan działania pójdzie gładko.
Coś jednak wewnątrz krzyczało że musi przestać, że nie może wykonać tego zadania. Chciał zignorować ten piskliwy głosik ale zdawał sobie sprawę, że on ma rację. Kochał ją i chciał dla niej jak najlepiej. Jednak ku pamięci zmarłym rodzicom musiał to zrobić. Chociaż skutki tego wszystkiego mogły być skomplikowane i ponieść za sobą nieodwracalne konsekwencje, musiał to zrobić.
Nie potrafił przyznać przed samym sobą, że… bał się.
~*~
Przysiadłam przy stole, uśmiechając się szeroko w stronę mojego ośmioletniego brata, który zgodnie z rytuałem porannym zajadał się właśnie płatkami, przeglądając komiks. Mama nuciła piosenkę, ścierając niewidzialne okruszki z blatu, który już po prostu lśnił czystością. Tato zajadając wyśmienite kanapki przeglądał poranną gazetę. Dookoła panował gwar, unosił się zapach spalonych naleśników, ale było mimo wszystko przyjemnie i ciepło.
Kiedy zaczęłam smarować naleśnika nutellą, rozległ się dzwonek do drzwi, który sprawił, że nagle nastąpiła niewyobrażalnie wielka cisza.
Mama rzuciła w moją stronę zaskoczenie spojrzenie, ponieważ nigdy tak rano nie miewaliśmy gości. Ściągnęła pospiesznie swój jasny fartuszek i powiesiwszy go na krześle, ruszyła otworzyć drzwi.
Mój brat nachylił się w moją stronę i szepnął:
- To pewnie twój chłopak.
Na jego wargi wpłynął łobuzerski uśmiech.
- Nie mam chłopaka. – odwarknęłam zimno, wkładając do ust kawałek naleśnika z czekoladową polewą.
- Vanesso! To do Ciebie! – krzyknęła nagle mama, sprawiwszy jednocześnie, że kęs stanął mi w gardle.
Do mnie?
Przerażona popatrzyłam na mojego brata, który szczerzył się jak mysz do sera, i popędziłam do drzwi.
Chłopak o burzy loków, które miał poczochrane jakby nie miał pojęcia czym jest grzebień, i niesamowicie zielonych oczach, stał w progu. Miał bladą cerę oraz zniewalające dołeczki w policzkach.
Harry.
Nie miałam pojęcia co tu robi, ale sama jego obecność sprawiła, że serce zaczęło dudnić mi w piersi.
- Cześć – mruknął swoim ochrypłym głosem, posyłając w moją stronę jeden z najpiękniejszych uśmiechów.
- Hej – bąknęłam, zarumieniona. – Co tu robisz?
Oparłam się o drzwi, wpatrując w jego oczy.
Wyciągnął kciuk w moją stronę i przejechał mi nim po wargach.
- Czekolada – wyjaśnił lekko speszony jak ja, oblizując jednocześnie kciuk.
Moje policzki paliły gorącem. Zdenerwowana zaczęłam bawić się nitką od bluzki.
- Przyszedłem… - zaczął lokowany chłopak, ale urwał. Jego zielone tęczówki przeszywały mnie na wylot. Ten chłopak sprawiał, że z każdą kolejną sekundą traciłam kontrolę nad samą sobą. Serce waliło mi w piersi coraz szybciej przypominając niemal koliber.
- Po co? – szepnęłam bardzo cicho, głos załamał mi się, lekko drżał.
Można było wyczuć malujące się napięcie między nami na kilometr.
- Musiałem cię zobaczyć – powiedział.
Nasze spojrzenia spotkały się, a ja poczułam się lekka niczym piórko. Ledwo trzymałam się na nogach.
Nagle coś buchnęło głośno. Obydwoje raptownie odwróciliśmy głowy w stronę dźwięku hałasu. Dochodził z pobliskiego lasu.
- Nadchodzą – szepnął lokowany co nie uszło mojej uwadze. Było widać zmianę w jego zachowaniu; przybrał bojową pozę, niemal gotowy do ataku. W jego oczach jarzyły się iskierki złości. – Idź się ukryj, Van.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Wiedziałam, że nie robi sobie żartów, bo nie był takim typem człowieka. Jednakże coś mi nie pasowało. Nagle się coś zmieniło. Byłam gdzieś w środku zła, że to napięcie pełne emocji zniknęło… przez nie wiadomo co.
- Co się dzieje? – mój głos ociekał trochę jadem, nutką irytacji.
- Van, idź.
- Słucham? – zaskoczona zamrugałam gwałtownie. Jego oschły głos brzmiał wyjątkowo przerażająco.
- Powiedziałem coś.
- Ja też. – odwarknęłam.
Kilka sekund później zostałam mocno szarpnięta za rękę. Harry pociągnął mnie na dół po schodkach z ganku, i przycisnął do ściany.
Nasze oddechy mieszały się, tworząc słodką woń.
- Muszę cię chronić – wymruczał. Nim się zdążyłam wyrwać, jego wargi musnęły namiętnie moją szyję.
Gorący ślad parzył przez dobre dwie minuty.
Nagła suchość w gardle pozbawiała mnie resztek rozumu.
- Idź.
- Nie. – zaprotestowałam, lecz mój głos był osłabiony, pozbawiony czegoś takiego jak nutka protestu czy złości.
Właśnie w tej samej chwili dobiegł mnie krzyk mojej mamy. Krzyk przerażenia.
Wyrwawszy się z objęć lokowanego, ruszyłam pędem.
To co zastałam w kuchni na zawsze wyryło mi się w pamięci.
Mój braciszek leżący w kałuży krwi…
Był martwy.
~*~
- Van!
Pospiesznie usiadłam, nabierając do płuc powietrza. Byłam zlana potem i jednocześnie strachem. Dziwne uczucie wżerało mi się w żołądku, pozbawiając choć resztek spokoju.
Harry siedział naprzeciwko, uważnie i z niepokojem mi się przyglądając.
- Miałaś koszmar. – rzucił, wstając. Podszedł do umywalki i namoczył ręczniczek zimną wodą. – Połóż na karku.
Pospiesznie wykonałam jego polecenie, dokładnie układając mokry okład na karku. Przymknęłam powieki.
Serce wciąż waliło mi w piersi. Przypomniałam sobie o wargach lokowanego na mojej szyi.
Spłonęłam żarem.
- Van. – szepnął.
Nie otworzyłam powiek. Chyba lekko się trzęsłam.
Czułam się tak jakbym balansowała między jawą a snem.
- Muszę ci coś powiedzieć.
Otworzyłam oczy i natychmiast spojrzałam na chłopaka. Jego głos brzmiał bardzo poważnie i smutno.
Przysunęłam kolana do piersi, cicho wzdychając.
- Mów – odparłam cichutko.
- Bardzo mi przykro, Van… Sądzę, że powinnaś o tym wiedzieć… Van… stało się coś strasznego…
Niepewnie przełknęłam ślinę. Strach pożerał mnie żywcem.
- Van, twój brat…

11 komentarzy:

  1. To całkiem zabawne, że zazwyczaj wchodząc na bloga, w którym post pojawił się dłuższy czas temu, muszę sobie przypominać o czym w ogóle dane opowiadanie mówi. Jaką ma fabułę i przez kogo jest pisane. Z Tobą jest zupełnie inaczej. Kiedy dojrzałam nowy post od razu wiedziałam, że muszę się nastawiać na fantastyczny rozdział, który zapewne odejmie mi mowę. I pomimo tego, że Ty wciąż powtarzasz, że wychodzisz z wprawy, że jest koszmarnie, że jest długa przerwa, i w ogóle kiepsko ostatnio Ci wychodzi pisanie, to ja wciąż będę Ci powtarzać, że pisząc takie głupoty musisz być pod wpływem, jakiegoś bliżej nieokreślonego, środku , który poprzewracał Ci wszystko w tej ślicznej główce.
    Rozdział jest cudowny! Magiczny i urzekający! Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z jak wielkim smutkiem spotkałam się w momencie, gdy dojrzałam, że tak szybko pochłonęłam tą część opowiadania ;) Jesteś niesamowicie utalentowaną pisarką i pamiętaj o tym! Będę Ci to powtarzać, aż w końcu sama będziesz w stanie w to uwierzyć :)
    Co do rozdziału.. To ahh... Każda część, w której pojawi się choć odrobina Harry'ego automatycznie będzie zaliczana do moich ulubionych! Naprawdę skradłaś mi serce jego osobowością i charyzmą. A tu? Tyle Stylesa, że naprawdę jestem w stanie wybaczyć Ci tak długą przerwę między rozdziałami :)
    Czyżby Van zaczęła miewać wizje w snach?
    Mój umysł podpowiada mi, że Harry chce jej przekazać złą nowinę o braciszku, ale to tylko moje domysły. Znając ( lub nie znając ) Ciebie to Harry wyskoczy z tekstem:
    " Van, twój brak tu jest" lub "Van, twój brat chce z tobą rozmawiać" i gdzieś zza pleców wyciągnie swoją wspaniałą i cudowną komórkę xx
    W sumie? To może fajnie by było jakby główna bohaterka posiadała jakieś specjalne "umiejętności". I może też dlatego dwóch uroczych chłopców tak mocno o nią walczy? Bo będzie potrafiła przewidzieć przyszłość śniąc? Byłoby bardzo ciekawie. No i co z raną Stylesa? Co mu się stało i czemu nie chce nic ujawnić? Cierpię razem z nim. Choć to może dziwne, że on nie okazuje bólu, a ja aż czuję, jak bardzo musi to na niego oddziaływać. Ałć.
    Sen z bratem w krwi? Jej. W życiu takiego nie miałam i chyba od dziś zacznę się modlić, aby taki mnie nie nawiedził :) To musi być prawdziwy koszmar xd
    No i o co chodzi w tym krótkim fragmencie, w którym zostaje wymienione imię Josha?
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Mam nadzieję, że znajdę odpowiedzi na wszelkie swoje pytania i że będzie on równie cudowny jak ten. No i przede wszystkim, bardzo mocno proszę, opublikuj go choć odrobinkę szybciej! </3 Udanego weekendu, choć do niego jeszcze troszkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci z całego mojego serduszka za te wszystkie piękne słowa od Ciebie! Czytając ten komentarz uśmiechałam się szeroko i bardzo się cieszyłam z faktu że mam taką CUDOWNĄ czytelniczkę! ♥
      Mnóstwo buziaki dla Ciebie! :)

      Usuń
  2. Wybacz, ale zwyczajnymi słowami nie da się opisać jakiego przyjemnego szoku doznałam czytając ten rozdział. Jesteś po prosty zbyt cudowna :D

    Pozdrawiam, Nialler <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję najmocniej na świecie! ♥
      Buziaki słodkie wysyłam! :))

      Usuń
  3. Tak wiem jestem naprawdę złą czytelniczką, ale to naprawdę nie moją wina, że w Bułgarii nie posiadają wi-fi. To jest moje usprawiedliwienie dlaczego nie skomentowałam i nie przeczytałam rozdziału. No dobrze było wi-fi ale to było takie że było i go nie ma. Mniej więcej chodzi o to ze hotel w którym przebywałam włączał wi-fi na góra 10 minut i to w dodatku tylko dwa razy, a że ja potrzebuje przynajmniej 20 minut na skomentowanie twojego rozdziału - to chyba mnie zrozumiesz. Wybaczysz mi to opóźnienie prawda ? Chyba starczy mojego usprawiedliwiania się ;d
    Ty mówisz że wychodzisz z wprawy. Chyba sobie z nas wszystkich tutaj teraz w tym momencie żartujesz.
    Co do rozdziału to mam taki jeden mętlik w głowie jak zawsze zresztą po przeczytaniu czegoś twojego, ale nie myśl, że to źle bo to dobrze, że mam mętlik. Mam nadzieje, że chociaż w małym stopniu zrozumiałaś o co mi chodzi ; ))
    Ooo czyli teraz jeszcze do akcji wkracza Josh. Nie wiem czemu, ale tak on musi nieść za sobą kłopoty chociaż kto to wie. Może Josh będzie grał w drużynie tych dobrych?
    Nie wiem czemu ale ciągle niepokoi mnie Harry i jego zadanie, musi to zrobić dla zmarłych rodziców czy tylko mnie to przeraża. Chyba nie sprzeda jej duszy diabłu ? Dobra to było głupie ... Chociaż... Nie jednak było głupie.
    Nie wiem czy mi się wydaje czy nie, że nigdzie jeszcze nie spotkałam się z czymś o jego siostrze. Jeśli się mylę to mnie popraw. Dopiero chyba w tym rozdziale i jest tylko napisane o śmierci jego rodziców o siostrze nie ma nic czy żyję, czy nie - mogę sie mylić czy nie bylo juz coś o siostrze, ale liczę, że jak coś było to mnie poprawisz ;3
    I jeszcze Van i jej sen tak zamieszanie musi być. Może ona widzi przyszłość albo wydarzenia które się wydadzą tylko pod troche inna postacią niż w rzeczywistości, ale zawsze główny wątek pozostaje taki sam. Tak to znowu ja i moje kombinowanie. I może dlatego Van jest taka potrzebna żeby spełnić zadanie Harry'ego ? Dobra juz starczy tych moich zmyslonych historyjek. I Harry na końcu zaczął mówić o jej bracie tylko kto wie co on chce jej tam powiedzieć. Pewnie tylko ty I Harry a my musimy żyć w nieświadomości.
    I tak jeszcze pod koniec muszę ci podziękować za to że uważasz, że mam talent chociaż przy tobie ja z moimi czymś czuje sie jak przedszkolak, który jeszcze nie umie alfabetu. Nie zdajesz sobie jakie to miłe jak przyjeżdżasz z wycieczki a tu czeka komentarz od nikogo innego jak ciebie ;3 Do teraz się z tego cieszę. Wiesz co jeszcze doprowadziłaś do tego, że zaczynam pisać kolejne opowiadanie. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale znowu powracam do pisania i to chyba tylko dzięki tobie. I chyba należą ci się jeszcze raz za to podziękowania, więc dziękuję bardzo ;**
    Oczywiście rozdział jest cudowny jak zawsze ;3 I to akurat ty masz wielki talent. Wszystko co wychodzi spod twojej ręki czyta się tak lekko, że chwilami zastanawiam się czemu tak szybko skończyłam, ale to dobrze ^.^
    Ściskam i życzę dużo weny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz, za wszystko. Dziękuję z całego mojego serduszka! :* :)
      Buziolki, dziękuję! Wena się przyda, heh. :D

      Usuń
  4. Podoba mi się :D Zapraszam Cię do siebie na kilka rozdziałów, których jeszcze nie czytałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachęcam do odwiedzin mojego bloga:
    http://blogoopowiesci.blogspot.com/

    Głównymi bohaterami są: One Direction, Emma, Viki, a teraz też Ross Lynch!

    Zaczynam pisać właśnie drugą część. Głownie opowiadać ono będzie o trudzie i zaangażowaniu jakie trzeba włożyć aby uczucie przetrwało oraz o tym, że od prawdziwej miłości nie ma ucieczki, bo jest ona zbyt silna. Ale w tym świecie nie rządzi sama namiętność. Przyjaźń to drugi podstawowy wątek. Jej wzloty i upadki, przygody, zabawne sytuacje i mnóstwo dobrego humoru :D
    Odwdzięczam się za każdy komentarz! Czytam każdy rozdział. Wspieram twój blog.
    ZAPRASZAM <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie, kiedy pojawi się nowy rozdział? ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic się nie zmieniło i jak zwykle twoje opowiadanie jest świetne. Czytam to i wpatruje się w ekran jak zahipnotyzowana. Naprawde jesteś niesamowita. ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Neeext !!! Plisss

    OdpowiedzUsuń