sobota, maja 04, 2013


Od autorki: Zabawne że taka głupia placówka, którą potocznie nazywamy szkołą pożera dosłownie większość naszego czasu. To z każdym kolejnym dniem staje się wkurzające, doprowadzające do załamania nerwowego i smutku, niemal rozpaczy, ale co my możemy zrobić? No właśnie... nic z tym nie zrobimy i w tym tkwi problem. ;) Nawet teraz kiedy mam ciut czasu by odetchnąć, i tak się zamartwiam. Raptem wracamy po majówce i będzie tak mało czasu by cokolwiek poprawić... :( No, ale koniec marudzenia o szkole, bo mogłabym się tutaj tak rozpisywać i albo was zanudzę albo co gorsza odstraszę! Mamy 8. Przyznam wam, że pisanie jakoś... cóż, nie jest tak jak dawniej. Przy tamtym blogu - moim pierwszym, swoją drogą - było jakoś lepiej. Nie wiem czy to zależy od czytelników, a raczej ich ilości, czy od moich chęci i przede wszystkim wolnego czasu. Ech, ech, nie wiem, no. :( Liczę, że ktokolwiek tutaj jeszcze zagląda i mój blog nie stał się zwykłym wyblakłym wspomnieniem, już nie istniejącym. Łapcie nowy rozdział, ZOSTAWCIE OPINIĘ, BO TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE i życzę wam miłej nocy! :)
                                                                              Vicky. xx

                                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


- Już nie daję rady – mruknęłam, opadając na mokrą od porannej rosy trawę. Dyszałam ciężko, łapczywie łapiąc do płuc rześkiego powietrza. Przebiegłam już tyle, że w ogóle nie czułam własnych nóg.
Chłopak o czarnych oczach, który i mnie uratował i porwał, rzucił mi znudzone spojrzenie. Oparł się o pień drzewa, wyciągając długie nogi przed siebie. Kosmyki czarnych włosów opadły mu na czoło przez co wyglądał uroczo i tajemniczo.
Przełknęłam śliną, niemal przyciskając twarz do brudnej ziemi. Serce waliło mi jak oszalałe.
Słońce budziło się właśnie do życia, wschodząc. Ptaki ćwierkały, siedząc na drzewach.
- Jeszcze długa droga przed nami – powiedział, tym razem oglądając swoje paznokcie.
- Jak ty się w ogóle nazywasz? – niemal warknęłam, poirytowana jego zachowaniem, jego osobowością, nim samym.
Chciałam wrócić do domu. Coraz bardziej chciałam wrócić do domu.
Niepewnie usiadłam, przyciągając nogi do piersi. Wciąż próbowałam uspokoić szalejące serce i szybki oddech. Pot spływał mi po czole, ale nie przejmowałam się tym.
Chłopak nie odpowiedział na moje pytanie. Najwyraźniej chciał pozostać anonimowy co jeszcze bardziej mnie rozłościło.
Nie miałam pojęcia co właśnie dzieje się w moim życiu ale z każdą kolejną nadchodzącą sekundą, zdawałam sobie sprawę, że o niczym nie wiem. Że jestem zagubiona w szamotaninie własnych myśli, że nie odróżniam już dobra od zła.
Co będzie za kilka dni? Czy uda się mnie uratować? Czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, że znajduję się w niebezpieczeństwie?
- Nie zrobię ci krzywdy. – nagle powiedział czarnooki, jakby miał dostęp do moich myśli. Skrzywiłam się z niesmakiem.
- Skąd mam to wiedzieć? Nie znam cię. Nawet nie chcesz mi zdradzić swojego imienia.
- Van. – rozmasował sobie skronie, dając mi wyraźny znak, że ma mnie dosyć i jest mu ze mną ciężko. – Po prostu wstawaj i chodź. Obiecuję, że po drodze wszystko ci wyjaśnię.
- Nie ufam ci.
- To zacznij. – odparował nieco chłodno, wyciągając w moją stronę dłoń którą po dłuższej chwili złapałam i wstałam.
Otrzepałam ze spodni niewidzialny kurz, chrząkając nieznacznie.
Tajemniczy chłopak jednak ruszył już naprzód, nie oglądając się czy dorównuję mu kroku.
Westchnęłam niepewna co robić.
Ruszyć czy zostać?
Przecież teraz był idealny moment na ucieczkę. Problem jednak polegał na tym, że nawet jeżeli teraz bym zwiała, nie miałabym dokąd.
Tkwiłam w martwym punkcie i potrzebowałam jak najszybszej pomocy. I coś podpowiadało mi że taką otrzymam od tego tajemniczego i działającego mi na nerwach chłopaka.
- Zaczekaj – mruknęłam do czarnookiego, doganiając go.
       ~*~
Gdy wyszliśmy na ruchliwą ulicę, otworzyłam szerzej oczy.
A już myślałam, że wywieźli mnie do jakiejś dziczy!
Nie dało się ukryć, że buchnęła we mnie prawdziwa ulga i ekscytacja. Bądź co bądź, widząc twarze innych ludzi, poczułam że rosnący dotąd niepokój spada. Nagle poczułam, że jest dla mnie jeszcze jakiś ratunek.
Przyłapałam czarnookiego na tym że przypatruje mi się z uśmiechem na twarzy.
- Co? – spytałam nieco zbita z tropu, czując że moje policzki oblewają się gorącem.
- Ty naprawdę mi nie ufałaś – niemal cmoknął. – Niedobra jesteś, wiesz?
- Wciąż ci nie ufam. – natychmiast odparłam, unosząc wyżej podbródek. – I nie licz że szybko się to zmieni.
Na jego usta wtargnął się łobuzerki uśmiech, który dodał mu uroku. Wyglądał… pociągająco.
Oblizałam zaschnięte wargi i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wciąż uważnie wpatruję się w twarz czarnookiego, przez co jego uśmiech się pogłębił.
Nie wiedzieć czemu serce zaczęło mi szaleńczo walić w piersi, a nogi stały się jakby z waty.
- Jestem pewny, moja droga, że umierasz z głodu – odparł, puszczając mi perskie oczko. Wyciągnął w moją stronę dłoń, ale po chwili kiedy wiedział,  że nie reaguję, schował ją do kieszeni. Było widać lekkie zmieszanie na jego twarzy, ale szybko zatuszował to szerokim uśmiechem. W jego oczach tańczyły radosne iskierki. – Chodź.
Niepewnie ruszyłam za nim, a na myśl o smakowitym jedzeniu, w brzuchu niebezpiecznie mi zaburczało.
Po dłuższej wędrówce po uliczkach, które bądź co bądź zapierały mi dech w piersiach, znaleźliśmy się na promenadzie.
Słońce chowało się za morzem, rzucając pomarańczową poświatę na pomost, plażę, wodę.
- Ajay? – spytał starszy mężczyzna, zatrzymując chłopaka obok mnie. – Dawno cię tu nie widziałem!
Uścisnęli sobie dłonie jak starzy, dobrzy kumple, obdarzając się serdecznymi uśmiechami.
Stałam na uboczu, przyglądając się całej sytuacji z lekko zmarszczonym czołem.
W końcu chłopak przeniósł na mnie wzrok i chrząknął.
- Och, panie Tomie, to jest Vanessa. – niejaki Ajay wskazał palcem na mnie, a jego usta wygięły się w uśmiechu od którego zmiękły mi kolana.
Cholera.
Co on robił?
- Dzień dobry – przywitałam się, kiwając głową.
- Witaj, dziecko. – starzec pogłaskał mnie po policzku jak opiekuńczy dziadek. – Chodźcie, pewnie jesteście głodni.
Podczas gdy pan Tom ruszył do pobliskiej restauracji, ja przystanęłam i jeszcze raz rzuciłam spojrzenie na plażę i fale obijające się o skały.
- Pięknie tu, co? – szepnął mi do ucha czarnooki, a po moim ciele przeszło mnóstwo pajączków.
- Tak. – zgodziłam się, a mój głos lekko drżał.
Cholera.
Cokolwiek się tu działo, stawało się coraz bardziej poplątane.
~*~
Zjadłam niesamowicie dobre spaghetti. Przysięgam, że jeszcze nigdy nie jadłam tak dobrego, a zapewniam, że moja mama była niesamowitą kucharką.
Na samą myśl o mamie, smutek ogarnął mnie całą, pozbawiając choć ciut dobrego humoru.
Tęskniłam za nią. I bardzo chciałam do niej wrócić.
Jednak czułam, że nie uda mi się to tak łatwo. Cokolwiek się działo i dopiero miało dziać, nie zapowiadało się dobrze.
Trochę później Ajay uparł się że domówi kilka bułeczek zapiekanych w serze, które również były tak pyszne, chrupkie i smaczne, że zjadłam cztery choć miałam zaprzestać na drugiej.
Kiedy popijałam ciepłą herbatę wpatrując się w ciemną noc za oknem, Tom podszedł do nas i usiadłszy koło czarnookiego, rozpoczęli pogawędkę.
Nie chcąc być nie uprzejma, nie wtrącałam się tylko grzecznie przeprosiłam i poszłam do łazienki.
Cicho westchnęłam i stanęłam przed lustrem. Przyglądałam się swojemu odbiciu.
Miałam bardzo podkrążone oczy, a głowa zaczęła mi niemiłosiernie pulsować. W dodatku włosy miałam poplątane.
- Ałć. – mruknęłam, zaczynając rozmasowywać sobie skronie. Przymknęłam zmęczone powieki.
- Cześć, Van.
Podskoczyłam, a krzyk uwiązł mi w gardle.
W odbiciu za mną stał Harry. Jego zielone oczy przybrały mocniejszą barwę i malował się w nich prawdziwy smutek. Loki opadały mu na twarz, a on nie fatygował się by je odgarnąć.
- Harry? – niepewnie odwróciłam się. Co on tu robił?
- Van. – głos mu się lekko załamał.
I wtedy to zobaczyłam.
Z jego ramienia sączyła się krew. Ktoś go postrzelił.
Zakryłam usta, które rozsławiłam w okrągłe ‘’o’’ i pospiesznie do niego podeszłam.
- Kto ci to zrobił?
W oczach stanęły mi łzy, które próbowałam ukryć kilkoma mrugnięciami.
- Zostaw, nie dotykaj. – ostrzegł kiedy tylko podniosłam trochę drżącą dłoń. – Van, przyszedłem po ciebie.
Pokręciłam lekko głową, nie rozumiejąc.
- Po mnie? Porywasz mnie? Będziecie mnie tak przenosić z jednych rąk do drugich? Co jest nie tak? Co się dzieje? – tym razem pozwoliłam łzom płynąć.
Lokowany chłopak wyciągnął do mnie dłonie, chcąc najwyraźniej mnie do siebie przygarnąć, ale odsunęłam się.
- Odwieź mnie do domu. To jedyne czego pragnę. – wyszeptałam, odwracając się do niego tyłem.
Oparłam się o umywalkę, ciężko oddychając. Powoli krztusiłam się słonymi łzami.
- Van.
Usłyszałam jego zachrypnięty głos przy moim uchu. Jego dłonie owinęły się wokół mnie, a jego głowa oparła się o moje ramię. Przytulił mnie od tyłu, całując delikatnie w szyję.
Zadrżałam pod wpływem jego ciepłych warg muskających moją zmarzniętą skórę.
- Van, skarbie, przysięgam, że ze mną nie stanie ci się krzywda.
Wiedziałam, że mówi prawdę. Ufałam mu.
- Chodź, skarbie. Chodź stąd.
Kiwnęłam lekko głową, całkowicie mu się oddając. Pozwoliłam by splątał nasze palce, a następnie wyszedł z łazienki i poprowadził mnie do wyjścia.
Ajaya nie zastałam na miejscu gdzie wcześniej siedzieliśmy. Po Tomie również ślad zaginął.
Jednak nie dane było mi się nad tym długo zastanawiać ponieważ gdy tylko opuściliśmy restaurację przed wejściem czekało na nas trzech dobrze zbudowanych i wysokich mężczyzn.
Mieli czarne szaty i czapki z daszkiem przez co nie miałam okazji ujrzeć ich twarzy.
- Biegnij, Van! – usłyszałam krzyk Harry’ego.
Kilka chwil później moje nogi samie kierowały mnie prosto przez pomost. Biegłam ile sił w nogach, słysząc jak jeden z wielkoludów biegnie za mną.
Serce dudniło mi w piersi, a strach przeszył mnie do szpiku kości.
- STÓJ, DZIEWCZYNKO! – wrzasnął, a ja przyśpieszyłam choć czułam już, że nie mam sił.
Koniec pomostu.
To mój koniec.
Wzdrygnęłam się i przywarłam do barierki.
O Boże.
Wielkolud zaśmiał się gardłowo i był coraz to bliżej mnie.
A ja wtedy wpadłam na świetny pomysł.
Wciąż dyszałam ciężko po biegu, a moje ciało lekko drżało pod wpływem adrenaliny i wrażeń.
Przeskoczyłam przez barierkę i wpadłam prosto do lodowatej wody.
Machałam rękami jak opętana, próbując utrzymać się i nie utonąć. Brakowało mi sił z każdą kolejną sekundą.
Wielkolud stał na pomoście i najwyraźniej rozważał plusy i minusy wskoczenia do wody.
Chciałam trochę odpłynąć, ale nie mogłam.
Zaraz utonę.
- VAN!
Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. Usłyszałam zrozpaczony krzyk lokowanego. Potem chluśnięcie wody.
Machałam rękami coraz wolniej, z coraz mniejszą siłą.
Opadałam na dno.
A potem poczułam jak czyjeś dłonie owijają się wokół mojej talii i ciągną mnie w górę.
Wtem zaczęłam raptownie wypluwać wodę z buzi, chłonąc powietrza do płuc.
Twarz Harry’ego była lekko rozmazana, ale wiedziałam, że to on. Musnął wargami moje czoło, pochylając się nade mną. Ułożył mnie na piasku.
- Vanesso?
Dopiero teraz ujrzałam jak z jego dolnej wargi płynie krew.
- Harry ty krwawisz – mruknęłam spanikowana.
- A ty prawie utonęłaś – odmruknął jadowicie, a następnie podniósł mnie i zaczął ze mną iść, niosąc mnie na rękach.
Choć chciałam, nie sprzeciwiłam się.
Powoli odpływałam w sen. Drżąc z zimna, wtuliłam się w lokowanego chłopaka.

17 komentarzy:

  1. Nie wiem czy wiesz, ale nie uważasz, że prawie miesiąc bez żadnej notki to trochę za długo? Gdzie tam trochę to o wiele, wiele za dużo czasu. Ale rozumiem cię szkoła i te sprawy też mnie ona powoli wykancza nie ona chyba mnie już wykończyła, ale to nic jeszcze żyję co widać po tym, że komentuje właśnie ten oto rozdział ;d
    Nie twój blog nigdy nie stanie sie dla mnie tylko wyblakłym wspomnieniem tak nie może być ;3
    Oj mówię ci to zależy od twoich chęci bo czytelników masz najlepszych pod słońcem - bo przecież masz mnie (tak wiem skromna jestem nie musisz nic mówić, ale człowiek musi sie dowartościować w tych ciężkich czasach) i mnie się już nigdy nie pozbędziesz. Dobra starczy o mnie teraz przechodzimy do rozdziału, bo w końcu po to komentuje.
    Rozdział, ten rozdział jest taki no kurde brak mi słów, ale to w dobrym sensie żebyś sobie czegoś tam nie pomyślała w tej utalentowanej głòwce innego ;)
    Van nie kurde ja sie na to nie zgadzam żebyś ty odczuwała coś do Ajaya kurde nie ci sie to nie podoba słyszysz mnie. Jego uśmiech NIE jest ładny i kolana ci NIE miekną. Zrozumialaś ? - pisze to jakby Van to miała przeczytać, ale mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza ;d
    Harry tak on wie kiedy ma się pojawić, ale nie on ją zabierze z powrotem do Oliviera i mamy swojej a mówiłam juz jak bardzo tej dwójki nie lubię, pewnie tak , ale powtórzę sie ja ich nie lubię.
    Tylko gdzie ten loczek został postrzelony? To jest naprawdę dobre pytanie pewnie nikt nie zwrócił na to uwagę, ale to ja i ja widzę wszystko nawet tego czego nie ma ;d A może Harry miał starcie z Ajayem i Tomem i dlatego jest postrzelony i ich zabił, ale nie to by było za proste jak dla ciebie. A pozatym Van nie jest głucha i by chyba strzały słyszała ;d
    No właśnie a co tej dwójki to gdzie oni poszli co rozpłyneli się w powietrzu? A może ta trójka ludzi ti byli ich ludzie - wiesz o co chodzi prawda?
    Ale najlepsze pytanie jest takie jaka cenna musi być Van, że każdy chce ją chronić.
    Rozdział jest cudowny jak zawsze. Mam nadzieję że następny pojawi się prędzej ;*
    Życzę dużo weny i czekam na nn ^^.
    O i mam takie małe pytanko może kojarzysz mnie że swojego pierwszego bloga, bo komentowalam ci rozdziały, ale z 2 różnych kąt Mrs.Carrot i Mrs.Cookie kojarzysz może? Komentowalam z dwóch bo zawsze zapomnialam sie wylogować z konta przyjaciółki i tak jakoś czasami sie wylogowałam i komentowałam ze swojego, ale teraz komentuje tylko z tego ; D
    Jeszcze raz życzę dużo weny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz ponieważ sprawił że się szeroko uśmiechnęłam :)
      Cieszę się że Cię mam, na serio! :D
      Oczywiście, że cię pamiętam! To niesamowite że tak wiernie przy mnie trwasz, hehe!
      Dziękuję!
      Much love! xxx

      Usuń
  2. ten blog jest niesamowity *.* :**no pewnie że o nim nie zapomniałam , uwielbiam go
    rozdział zapiera dech w piersiach :**. Ubóstwiam cię <3
    weny kochana

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak można zapomnieć o tak wspaniałej historii? A ja się z kolei nie zgodzę z Tobą, że pierwsza historia szła Ci lepiej. Przeczytałam poprzednią i czytam tą , i muszę Ci powiedzieć, że w tej jesteś bardziej dojrzała, o wiele mocniej doświadczona, lepiej wychodzą Ci opisy, wyrażanie uczuć, dobieranie słów. Mi osobiście bardzo zaimponowałaś tą historią i jeśli kiedykolwiek wpadnie Ci do głowy pomysł z usunięciem tego opowiadania , to chyba własnoręcznie przyjdę i Cię ukatrupię. Pisz ten blog chociażby dla mnie, bo obiecuję nigdy, przenigdy w życiu Cię nie opuścić. Nawet jakbym miała umrzeć , to gdzieś tam z nieba będę specjalnie walczyć o internet ze względu na Twoją historię ;)
    A wracając do konkretów, to ugh. Myślałam , że tym tajemniczym chłopakiem okaże się Zayn, a tu takie wielkie zaskoczenie :O I taki nagły powrót Harry'ego. Tak niespodziewanie pojawia się za główną bohaterką, zraniony, postrzelony i zakrwawiony. To wszystko wydaje się dość podejrzane i szczerze powiedziawszy to nie mam zielonego pojęcia czemu obu chłopakom może aż tak bardzo zależeć na towarzystwie Van. Obecność Stylesa bardzo mi się spodobała. Bez wątpienia imponuje mi on swoim charakterem, tajemniczością i zmiennością na Twoim blogu.
    A tak już bardzo, bardzo streszczając swoją wypowiedź to muszę Ci powiedzieć kochana, że zawsze narzekasz, a tak naprawdę z rozdziału na rozdział jest tylko lepiej. Mi tam ogromnie się podoba to, co tworzysz i szczerze? Bardzo mocno wierzę , że nowa część tej historii pojawi się o wiele szybciej , niż ta obecna. Jesteś cudowna i pamiętaj o tym *.* Będę Ci to mówić i powtarzać zawsze <3

    Pozdrawiam cieplutko : http://righttroughthenight.blogspot.com/



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ''Pisz ten blog chociażby dla mnie, bo obiecuję nigdy, przenigdy w życiu Cię nie opuścić. Nawet jakbym miała umrzeć , to gdzieś tam z nieba będę specjalnie walczyć o internet ze względu na Twoją historię ;)'' - to jedna z niesamowitych rzeczy i najpiękniejszych jakie mogłam przeczytać! kurczę, dziękuję z całego serca! :)

      Usuń
  4. Twoje opowiadanie NIGDY nie stanie się dla mnie, jak to ujęłaś 'wyblakłym wspomieniem'...
    O tobie po prostu nie można zapomieć... Tak, mówi to osoba, która komentuje rozdział dopiero teraz. ALE, teraz cię zaskoczę, przeczytałam go zaraz po dodaniu! Jednak nie miałam już wtedy sił na pisanie komentarza. Mam nadzieję, że mi wybaczysz... :) Co do rozdziału, to... jest cudowny jak zwykle, tylko, że jest też bardziej dopracowany i no... poprosu lepiej, milej się go czytało :D
    Mam nadzieję, że kolejny pojawi się prędzej! ;)

    Pozdrawiam, Nialler <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne, czekam na next.. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. INFO DLA WSZYSTKICH KTÓRZY CZEKAJĄ NA NOWY ROZDZIAŁ: POJAWI SIĘ ON JUŻ NIEDŁUGO! :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz znudziło mi się pisanie za każdym razem genialny, niesamowity i te rzeczy. Kiedy czytam tego imagina nie chce żeby się skończył. Jest taki wciągający że nie można się od niego oderwać. I jesteś niesamowita bo potrafisz tak pieknie dobrać słowa że to jest po porostu świetne. Właśnie za to cie podziwiam. I masz ogromną wyobraźnie. To naprawdę wspaniałe. A imagin to z każdym rozdziałem staje się coraz lepszy. Uwielbiam cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz wprost fantastycznie, uwielbiam tego bloga chyba za wszystko *.* Na twoim miejscu zastanowiłabym się nad napisaniem książki :>
    Mam też nadzieję że wpadniesz do mnie: http://onedirection11111.blogspot.com/ Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Helloooo baby! Nie zapomniałaś o nas czasami???? ;,c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, misiaczku! :* Nigdy o was nie zapomnę. Wciąż o was pamiętam. Rozdział się pisze i mam nadzieję, że zostanie już niedługo wklejony.
      Dziękuję za wytrwałość, kocham. :) x

      Usuń