Od autorki: I mamy już czwóreczkę. Liczę na komentarze! Potrzebuję dużo opinii, bo są dla mnie motywacją. Mam nadzieję, że 5 będzie o wiele dłuższa. Pozdrawiam i dziękuję za wszystko.
Vicky. xxx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Są dni podczas
których chcemy wszystko zaplanować. Każdy nawet najdrobniejszy szczególik.
Czasami też pragniemy uciec od przeszłości. Zatuszować ją. Zapomnieć o niej.
Ale niektórych
rzeczy nie da się zaplanować ot tak. Niektórych wspomnień nie da się wymazać ot
tak.
Od wczoraj
miałam potężny mętlik w głowie. Pragnęłam by wszystko wróciło do normy lecz
tymczasem mój idealny domek z kart zrujnował się.
Co miałam
zrobić? Jak postąpić?
I co
najważniejsze: jak uniknąć najgorszego?
Zacisnęłam
powieki, odpychając kołdrę na bok. Nieznośny ból głowy niemal rozwalał mi
czaszkę. Nie przespałam pół nocy, a nadmiar myśli sprawił, że traciłam sił na
cokolwiek.
Zastanawiałam
się czy się schował. I miałam ogromną nadzieję, że nikt go nie zobaczył… Harry
również.
Coś się nie
zgadzało. Ten chłopak coś ewidentnie wiedział, a mnie przerażał fakt, że nie
miałam pojęcia co. Te jego zielone oczy, w których malowało się… to coś co
sprawiło, że niemal zadrżałam ze strachu.
Czy lokowany
chłopak mógł o nim wiedzieć? Czy gdy się to stało… on był w mieście?
Sześć
miesięcy. Minęło sześć miesięcy.
Jego powrót
musiał zwiastować… najgorsze.
~*~
Dokładnie 6 miesięcy temu.
Bójki szkolne
zawsze są atrakcją dla uczniów. Gdyby mogli najchętniej wzięliby krzesło i
pudełko popcornu z zafascynowaniem oglądali toczącą się walkę.
Nikt nie
próbowałby ingerować, wezwać pomoc, rozdzielić ich.
Ale bójki na
imprezach gdzie tylko roi się od nastolatków… to zupełnie co innego. Będąc na
imprezie u Bethany, postanowiłam sobie, że wypiję tylko jednego drinka i
posłusznie wrócę do domu. Twardo się trzymałam tego planu… do czasu. Joshua
miał się tu nie pojawić. Błagałam go żeby odpuścił, ale on miał inne zdanie.
Uważał, że skoro dostał zaproszenie od mojej przyjaciółki, powinien przyjść.
Doskonale zdawał sobie sprawę co z tego będzie, ale najwidoczniej nie robił
sobie z tym żadnego problemu.
Joshua był w
moim wieku, miał czarne jak węgiel oczy, wysoki, umięśniony, włosy brązowe i
długie – zazwyczaj spięte w luźny kucyk. I nie, nie był moim chłopakiem. Był
moim kuzynem. I wszystko w nim… nie było ludzkie.
- Cześć, Lola!
– wrzasnął mój kuzyn, zanosząc się śmiechem. Koło niego szło z czterech dużych
i umięśnionych gości, którzy mieli ponure miny jakby szli na pogrzeb, a nie na
najbardziej wystrzałową imprezę w tym roku o której głośno od niemal dwóch
miesięcy.
- Ile razy
jeszcze ci powtórzę, żebyś mnie tak nie nazywał? – odwarknęłam zamiast
powitania, wyrywając mu plastikowy kubek z dłoni. – Miało cię tu nie być.
- Stajesz się
coraz bardziej upierdliwa. – wydął wargi, grzecznie wyciągając dłoń w moją
stronę. – Oddaj mi mojego drinka.
- Wynoś się
stąd zanim zrujnujesz imprezę mojej przyjaciółki.
- Lola. –
upomniał mnie, a na jego wargi wtargnął się łobuzerski uśmiech. – Doskonale
wiem, że ty znasz prawdę i trudno ci się z nią pogodzić, ale… - pochylił się
tak, że jego usta zaczęły muskać moje ucho. – czas najwyższy zapomnieć i iść do
przodu.
Wzdrygnęłam
się, odsuwając. Nie miałam ochoty z nim dyskutować. Pragnęłam jedynie by stąd
wyszedł.
Ale to nie
miało być takie proste.
Podniosłam
plastikowy kubeczek do ust i przechyliłam. Mocny drink, który Josh zapewne sam
sobie przyrządził sprawił że wstrząsnął mną dreszcz. Skrzywiłam się, czując
rozlewające się po moim ciele ciepło.
- W takim
razie ja się stąd wynoszę. – odparłam, rzucając kubeczek w bok i wymijając
mojego kuzyna i jego potulną gromadę.
Ruszyłam
dziarskim krokiem przed siebie, przepychając się przed obcymi dla mnie
twarzami.
Gdy w końcu
weszłam w głąb lasu, wzięłam potężny wdech.
Lekkie zawroty
głowy stawały się coraz bardziej odczuwalne.
Prawie upadłam
na ziemię, raniąc sobie kolano, ale czyjeś dłonie zacisnęły się na mojej talii,
chroniąc mnie przed upadkiem.
- Lola. –
szepnął długowłosy, puszczając mnie. – Co ty wyrabiasz?
- Spadaj. –
warknęłam, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho. – Nie chcę cię znać. Ani
widzieć.
- A to
dlatego, że dowiedziałaś się kim jestem? – zapytał, a w jego tonie aż za bardzo
wyczuwalny był smutek.
Nie przejmując
się tym, tupnęłam nogą.
- TAK! TO
DLATEGO KIM JESTEŚ! NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ! – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam,
wyładowując całą swoją złość właśnie na nim. Moim kuzynie-potworze.
Tak, był
potworem.
- Dlatego?
Wyciągnął w
moją stronę dłonie, które po chwili pokryły się włosami, a pazury wydłużyły się
nabierając ostrości.
Wstrzymując
płacz, odsunęłam się jak najdalej potrafiłam, aż wpadłam na drzewo.
- Odejdź. –
wyszeptałam bezradnie, odwracając wzrok.
Wiedziałam co
zaraz nastąpi.
To nie miało
się zdarzyć… NIGDY.
Jego oczy
błysnęły mocnym błękitem, a potem pokryły się mocną czerwienią. Jego koście
zaczęły strzelać jakby ktoś je dosłownie łamał.
Czułam łzy
płynące po moim policzku. Trzęsłam się.
Bałam się.
- Nie wiesz
kim naprawdę jestem – syknął, zadrapując sobie policzek. Chciałam krzyknąć, ale
krzyk uwiązł mi w gardle.
Krew płynęła
strumieniem, ale on nic sobie z tego nie zrobił.
Widział
zbliżający się tłum. Zapewne ich nawet czuł. Słyszał ich serca bijące szybkim
rytmem.
- Ale oni mogą
się dowiedzieć – uśmiechnął się, wskazując pazurem gromadkę nastolatków, którzy
byli coraz bliżej.
- Uciekajcie!
– krzyknęłam spanikowana. Pragnęłam pobiec do nich, ale nogi miałam jak z waty.
Strach spływał po mnie jak po bańce mydlanej.
Jednak oni nie
przejęli się mną. Zafascynowani patrzyli na Josha, który przywoływał jednego z
nastolatków – Matta.
Blondyn z
początku wystraszony, odsunął się, ale potem jakby… Po prostu wybiegł wprost na
długowłosego, popychając go na ziemię.
Zaczęli
walczyć.
Bić się,
szarpać.
Krzyczeli.
Tłum
nastolatków przybliżył się, chłonąc to co się działo z niemal otwartą buzią.
Tylko ja cicho
płakałam.
Wiedziałam co
się stanie.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Ogromny i
przerażający krzyk Matta wypełnił dotąd cichy las. Jego ostatni krzyk.
Nieruchomo
ciało blondyna opadło, sprawiając, że wszyscy jęknęli, odsuwając się.
Teraz każdy
patrzył na potwora, który oblizywał wargi ze wciąż świeżą krwią.
Stracił
kontrolę.
Już na zawsze.
~*~
Obecnie.
Harry od
samego rana mnie ignorował. Nie odezwał się do mnie słowem. Chciałam nawiązać
kontakt wzrokowy, ale wydawał się on dosłownie niedostępny.
Coś wiedział.
Byłam tego
pewna.
Tylko nie
miałam pojęcia dlaczego nie odzywa się do mnie. Nie próbuje wszystkiego
wyjaśnić.
W dodatku
Bethany postanowiła dać nam przerwę. Mam na myśli naszej przyjaźni. Wysłała mi
rano smsa. Napisała:
Myślę, że to nie ma sensu. Obydwie potrzebujemy
przerwę. Zapewne wiesz że coś ostatnio między nami nie tak dlatego dajmy
spokój. Długa przerwa. Pozdrawiam, Beth.
Z początku
myślałam, że to żart, ale po chwili dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę.
Więc? Zostałam
samotna?
Cicho
westchnęłam, opierając się o blat. Teraz powinnam mieć przerwę, ale skoro
lokowany gdzieś przepadł, a moja przyjaciółka nie pojawiła się w pracy…
Musiałam tu zostać.
Porwałam jedną
babeczkę i zaczęłam się nią zajadać, ale miałam wrażenie, że przeżuwam piasek.
Znowu jest do
dupy.
Ogarnął mnie
jeszcze większy smutek. Zachciało mi się płakać.
Uciec.
Lecz nie
mogłam.
Podniosłam się
raptownie gdy usłyszałam dzwoneczek, ogłaszający że nadszedł nowy klient.
- Cześć, Lola.
Zamarłam,
wpatrując się w zakapturzonego chłopaka. Jego czarne jak węgiel oczy iskrzyły
się, wpatrzone w moją postać.
- Niezły
fartuszek.
- Wyjdź zanim
stracę cierpliwość. – poprosiłam, jak najbardziej opanowanym tonem. Tym razem
nie miałam zamiaru mu pokazać, że się go boję. Że tracę nad sobą panowanie gdy
widzę go i wiem, że to prawdziwy potwór.
Zaśmiał się
chłodno wyciągając dłoń po babeczkę, którą ugryzłam raptem dwa razy.
- Już dawno ją
straciłaś – zauważył obojętnym tonem, przeżuwając lukrowaną babeczkę. – Poza
tym mam prawo przyjść kupić sobie chleb.
- Ktoś może
cię zobaczyć. – szepnęłam, wciąż powtarzając sobie: Panuj nad sobą. Panuj nad sobą. Panuj nad sobą.- Dobrze zdajesz
sobie sprawę jakie to niesie za sobą skutki. Nie tylko dla samego siebie, ale i
dla mnie.
Przełknęłam
ślinę.
Ogarnęła mnie
panika gdy powiedziałam to na głos.
Gdyby
ktokolwiek kto pamiętał o zdarzeniu sprzed sześciu miesięcy zobaczył Josh’a, i
ja byłabym w tarapatach. A tego nie chciałam. Naprawdę.
- Idź.
- Lola. –
mruknął, cmokając. – Nigdy nie chcesz się bawić.
- Idź. –
powtórzyłam tym razem ostrzej.
Zapadło
milczenie podczas którego czarne oczy świdrowały każdy mój nawet najdrobniejszy
ruch.
Właśnie wtedy
zdarzyło się coś czego się nie spodziewałam. Długowłosy raptownie się
wyprostował, wciągając powietrze do płuc. Jego wzrok przeniósł się na drzwi do
zaplecza gdzie znikąd pojawił się Harry.
Jego postawa
niemal głosiła: Nie zbliżaj się, inaczej
rozszarpię. Widać było, że zaciska szczęki, a jego zielone tęczówki niemal przybrały
ciemniejszą barwę. Chłodno wpatrywał się w Josh’a, nic nie mówiąc. Milczał jak
zaklęty.
Co jeżeli
zaczną się zaraz bić?
Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że wstrzymuję oddech.
- Powiedziała,
że masz wyjść. – powiedział lokowany.
Jego
zachrypnięty głos sprawił, że dostałam gęsiej skórki.
Długowłosy
chwilę stał – wciąż na baczności – a potem, nic nie odpowiadając, odwrócił się
i wyszedł.
Byłam
kompletnie zbita z tropu.
To nie był mój
kuzyn. Nigdy by tak nie postąpił. Prędzej próbowałby rozszarpać lokowanego niż
po prostu go wysłuchać.
Zagryzłam
wargę, przenosząc zdumiony wzrok na chłopaka.
- Wracaj do
domu. – rzucił kolejne polecenie.
- Pracuję do
piętnastej. – odpowiedziałam, za wszelką cenę starając się nadać mojemu głosowi
swobodny, nie drżący głos.
Zaśmiał się.
- Wynoś się
stąd, Van.
I odwróciwszy
się napięcie, wrócił na zaplecze.
~*~
Najgorsze co
może być to spędzać samotne wieczory. Gdy wszystkie myśli kołaczą ci w głowie,
a ty nie masz nawet komu się wygadać.
Samotność.
To coś czego
bałam się od małego.
I nagle mnie dopadła.
Złapała w swoje szpony.
Straciłam wszystko.
Opatulając się
kołdrą, oparłam się o kaloryfer i zaczęłam przeglądać album ze zdjęciami. To
coś co zawsze wprawiało mnie w choć ciut lepsze samopoczucie.
Otarłam słone
łzy płynące mi po policzkach.
Dlaczego mnie
stamtąd wygonił? Dlaczego tak się zachowywał? Dlaczego mnie tak traktował?
I znowu… Tyle
pytań. Zero odpowiedzi.
- Córeczko?
Raptownie
podniosłam głowę, spoglądając na drzwi.
W progu stała
mama z troską wymalowaną na twarzy.
- Wszystko w
porządku? – zapytała cicho.
Pokręciłam
przecząco głową, hamując kolejny wybuch płaczu.
Mama Kate
weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Usiadła obok mnie i przygarnęła mnie
w objęcia.
Wtuliłam się w
nią jak w ulubionego misia, tym razem już nie hamując płaczu. Pozwoliłam łzom
płynąć i moczyć mamy koszulę.
- Cokolwiek
się stało dobrze wiesz, że będzie dobrze. – mówiła, głaszcząc mnie po włosach. –
Wiem, że masz w sobie mnóstwo siły.
- Mamo. –
wyjęczałam. – Nie radzę sobie.
Cmoknęła.
- Nie kłam! I
nie wmawiaj sobie że nie dasz rady. Córeczko, dasz sobie radę. Zawsze sobie
dawałaś. Tym razem też.
Podniosłam na
nią wzrok, posyłając ciut grymasowaty uśmiech.
- Dziękuję.
Pocałowała
mnie w policzek i starła łzy.
- Weź głęboki
wdech i przestań płakać. Szkoda na to życia.
Ponieważ wciąż
nie byłam w dobrym stanie, kiwnęłam tylko głową i odprowadziłam wzrokiem mamę do
drzwi.
Usiadłam na
parapecie i wyjrzałam przez okno.
Na atramentowe niebo pełne gwiazd. Księżyc.
I wtedy go
zobaczyłam.
Harry.
Stał przed
moim oknem, a nasze spojrzenia właśnie się spotkały.
Przywołał mnie
ręką.
Iść? Czy
zostać?
Co powinnam
zrobić?
Więc tak ty na mnie nie nakrzyczysz, ale ja na siebie nakrzyczę. Jak ja mogłam nie czytać tego bloga od początku. Przeczytałam cały twój pierwszy zaczęłam czytać te dwa, które teraz usunęłaś bo nie miałaś pomysły jak dalej ciągnąć te historie. A ty tu piszesz ładnie dodajesz regularnie rozdziały a ja nie czytam !? Ale nie bój się już nadrobiłam wszystkie rozdziały i mogę szczerze powiedzieć, że twój styl pisania nigdy mi się nie znudzi. Jest taki ciekawy, fascynujący, lekki i tajemniczy zarazem. Mówiłam, ze lubię takie tajemnice ? Jak nie to już mówię ; D Zrobiłaś w mojej głowie jedno wielkie tornado nie wiem co myśleć, bo jak zawsze czymś nam zaskoczysz. Już nie mogę doczekać się następnego przez ciebie nie będę mogła usnąć bo będę myślała co dalej ;3
OdpowiedzUsuńPostać Harrego zaskakuje mnie z rozdziału na rozdział. Nigdy nie wiadomo co w danym momencie zrobi. Nie wiem czy dobrze mi się zdaje, ale myślę, że Josh ma coś wspólnego z "zadaniem" Harrego. albo Harry wie o Joshu. I jeszcze te ludzkie uczucia jak to nazwał Harry w poprzednim rozdziale nie dają mi spokoju ^^
Czemu Beth chce sobie zrobić przerwę z ich przyjaźnią ? Co mi podpowiada, że to sprawka Felicji, ale to tylko takie moje domysły.
Już mogę ci obwieścić, że tak łatwo mnie się nie pozbędziesz.
Czekam na nn i życzę dużo weny ;**
W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział na : dream-it-is-my-life.blogspot.com - przepraszam za spam
Dziękuję za opinię, kocham Cię i naprawdę się cieszę, że tu ze mną jesteś :)
UsuńUwielbiam czytać twojego bolga. Omg ! Jestem w szoku że jest tak mało komentarzy. Przyznam że nie czytałam jeszcze tak dobrego imagina. Jest tu wszystko czego szukałam. Mam nadzieje że szybko dodasz nowy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu rewelacyjne *__*
Dziękuję! :)
UsuńNowy rozdział niedługo :)
Buźki!
NOWY ROZDZIAŁ NA http://sztuka-krzyku.blogspot.com/! ZAPRASZAM SERDECZNIE! ♥ :)
OdpowiedzUsuńna http://live-truth-love.blogspot.com/, pojawił się nowy rozdział. mam nadzieję, że wyrazisz o nim swoją opinię. jeśli jeszcze nie czytasz naszego bloga, to przejrzyj go. jeżeli ci się spodoba, zaobserwuj nas x - effy
OdpowiedzUsuńHej nominowałyśmy cię do " The Versatile Blogger " więcej szczegółów u nas na blogu http://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuń